W meczu kontrolnym z rocznikiem 2006 młodsi zawodnicy 2007 I nie podjęli walki fizycznej z przeciwnikiem i spotkanie zakończyło się porażką 3:8 (1:4).
Chłopcy z grupy 2007 I odstawali od przeciwnika pod względem fizycznym i nie potrafili nadrobić niedostatków walką i nieustępliwością. Wystarczyło, że w kilku sytuacjach odpuścili krycie, przegrali walkę „bark w bark”, nie zablokowali strzału i z takich niby niegrożnych sytuacji traciliśmy bramki. A z odrabianiem strat też nie było łatwo, bo pojedynki 1×1 wypadały na naszą niekorzyść. I najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji, to spuścić głowę, popłakać się, obrazić (tylko na kogo?), ponarzekać na ostro grającego przeciwnika, nie walczyć po stracie piłki i chodzić po boisku zamiast biegać. Tak samo wyglądaliśmy na boisku, grając w I lidze: zagubieni i bez chęci do gry z przeciwnikiem, który tłamsi nasze poczynania. Czy najmłodszy zawodnik na boisku Kuba Szulakowski, musi pokazywać innym jak się walczy o każdą piłkę i nie poddaje do końcowego gwizdka? Gdyby wszyscy włożyli tyle „serca” w grę, to mimo porażki czulibyśmy się zwycięzcami. Chcemy grać dalej w I lidze? Uwaga- takie mecze będą co tydzień. Chcemy w ogóle awansować- to bierzmy się do roboty na poważnie.