W III kolejce ligowej Orliki 2007 I przegrały na wyjeżdzie 1:4 (1:4) z zespołem KS Ursynów.
Porażka jest jak najbardziej zasłużona, bo nie poradziliśmy sobie ani z walecznym przeciwnikiem, ani z warunkami gry. Najgorsze, że oddaliśmy mecz prawie bez walki. W I połowie mieliśmy problem, bo graliśmy pod wiatr, a w II połowie też był problem, bo graliśmy z wiatrem. Do tego przeciwnik biegał, przeszkadzał, nie chciał się poddać i jeszcze strzelał bramki. I tu zabrakło mocnych głów. W II lidze miało być łatwiej, ale nikt nie powiedział, że nie trzeba biegać i walczyć. Fajnie się gra jak jest korzystny wynik i wszystko wychodzi. Jak nie idzie, to wtedy brakuje odważnych, żeby coś zmienić. Przegraliśmy prawie wszystkie piłki „stykowe”, unikaliśmy konfrontacji fizycznej. A na takim boisku, to była podstawa sukcesu. Efekty rozprężenia, może zbytniej pewności siebie widać też na treningach. Brak koncentracji, skupienia, zaangażowania, staranności w wykonywaniu najprostszych ćwiczeń i ciągłe rozmowy o grach komputerowych. Ogólnie, więcej gadania niż grania. To musi się odbić na wynikach, szczególnie z dobrymi, walczącymi zespołami. Póżniej zawsze czegoś brakuje w meczu, tych szczegółów, dokładności. Kto się śmieje na treningu, ten płacze po meczu. Chociaż…nie do każdego to powiedzenie pasuje.