Po zaciętym meczu, Orliki 2007 I uległy 3:4 (2:3) zespołowi Agape Białołęka. Był doping, była wysoka stawka i emocje, zabrakło zwycięstwa.
Niestety wszystkie punkty przypadły przeciwnikom. Ciężko szło nam zdobywanie bramek w tym spotkaniu, ale bardzo łatwo je traciliśmy. Przeciwnik oddał nam inicjatywę i skupił się na obronie oraz szybkich kontrach. Mecz na początku przypominał partię szachów. Dalekie wybicie piłki za linię środkową przez bramkarza Agape, rzut wolny dla Rakovii, strzał do bramki, zamieszanie podbramkowe lub rożny. I tak przez kilkanaście razy. W ten sposób zdobyliśmy prowadzenie, ale przeciwnik szybko odpowiedział bramką po strzale zza pola karnego. Bierne zachowanie większości naszych zawodników, brak wejścia w kontakt fizyczny oraz unikanie konfrontacji to nasze główne bolączki, które przeciwnik wykorzystał. Kolejne błędy i straty bramek nie zmobilizowały do lepszej gry, koncentracji i odpowiedzialności za swoje poczynania, wręcz przeciwnie, pojawiły się łzy i opuszczone głowy. Z niekorzystnego wyniku 2:3 po dwóch kwartach potrafiliśmy się podnieść i doprowadzić do remisu w III kwarcie. W ostatniej części meczu chcieliśmy grać o zwycięstwo, ale robiliśmy to bez głowy, dając przeciwnikowi szanse na kontry. Poza tym nie wszyscy chcieli walczyć do końca albo grali bez wiary w sukces. Ta porażka, która jest kolejną nauczką na przyszłość, przyniesie więcej pożytku niż niejeden wysoko wygrany mecz. Świat się nie zawalił, będzie nam tylko trudniej osiągnąć zamierzony cel. A ciągle możemy go osiągnąć. Na początek proponuję, jeszcze raz (lub po raz pierwszy) przeczytać Dekalog Piłkarza ze strony głównej. Przed I Komunią nie zaszkodzi 🙂